Jak zostać Finisherem, czyli etapówka dla każdego

Jak zostać Finisherem, czyli etapówka dla każdego

Media społecznościowe nie zachowują wartościowych treści, dlatego rozbudowujemy stronę i ważniejsze teksty  będziemy publikować dla Was na blogu.  Wyścigi, wycieczki, serwis, recenzje sprzętu, a także wszelkie interesujące Was kwestie – zachęcamy do kontaktu. A ponieważ niebawem pierwsza nasza w tym roku etapówka, to i pierwszy wpis o tym, czy wyścig etapowy jest dla każdego i w jaki sposób przejechać go z przyjemnością.

Kochamy jazdę w górach. Uwielbiamy wyścigi etapowe. Jeździmy parę dni wśród pięknej dzikiej przyrody po ciekawych trasach, których sami łatwo byśmy nie odkryli. Wszystko elegancko oznaczone, na trasie bufety i mnóstwo uczestników dzielących naszą pasję. Przejechaliśmy już kilkanaście różnych etapówek, za każdym razem były to cudowne dni, które zapamiętamy na zawsze.

Często słyszymy od znajomych i klientów, że boją się takiego startu. Niektóre górskie etapówki w kraju obrosły mityczną trudnością, która jest naszym zdaniem znacznie przesadzona. Wyścig etapowy może być świetnym pomysłem na rowerowy urlop. Z pewnością pozostanie niezapomnianą przygodą. Aby te wspomnienia były pozytywne, trzeba się odpowiednio przygotować i pamiętać o kilku istotnych kwestiach.

Kondycja

Musi być. Ale nie popadajmy w skrajności, to ma być przecież dobra zabawa, jeśli zależy nam po prostu na ukończeniu zawodów i radości z jazdy. Trener personalny, dietetyk, specjalistyczny plan treningowy, pomiar mocy z pewnością mogą poprawić nasz poziom sportowy, ale nie są koniecznością. Sami od lat przygotowujemy się po prostu regularnie jeżdżąc w trudnym, interwałowym terenie  i wsłuchując się we własny organizm. Ogromną wagę przywiązujemy do odpoczynku i regeneracji, zwłaszcza odpowiedniej ilości snu. Pracujący na etacie amator jeździ, gdy zawodowy kolarz już dawno wypoczywa po wykonanym treningu. Lepiej być niedotrenowanym niż przemęczonym, a przesadzić łatwo.

Zwracajcie uwagę na jakość waszej jazdy, ważne by była regularna i urozmaicona. Trening powinien być przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. Pamiętajcie, że musicie być fizycznie i psychicznie gotowi na długi czas spędzony w siodle. Dziś większość organizatorów oferuje do wyboru również krótszą wersję trasy, na początek może się to okazać rozsądniejszym wyborem.

Technika

Czym lepsza, tym większa przyjemność z jazdy. Warto ćwiczyć zakręty,  jazdę po korzeniach, kamieniach, strome zjazdy i strome podjazdy również. Nie zrażajmy się jednak, jeśli mamy braki. Jeśli coś jest za trudne, żadną ujmą nie będzie zejść z roweru. Taki wyścig z pewnością podszkoli nasze umiejętności i pomoże przełamać wiele barier. Jeśli nigdy nie jeździliście w górach, koniecznie przed wyścigiem wybierzcie się na kilkudniowy wypad. Jest to jednak zupełnie inna jazda, dobrze oswoić się z terenem, najlepiej z bardziej doświadczonym towarzyszem.

Taktyka

Wyścig etapowy należy jechać zupełnie inaczej niż pojedynczy maraton. Kluczowe jest odpowiednie rozłożenie sił. Najczęstszym błędem jest zwykle przesadna szarża na pierwszym etapie, potem kolejne są męczarnią. Oczywiście, to zawsze boli. Bolą nogi, boli tyłek, właściwie boli wszystko. Ostatniego dnia naprawdę czujesz, że żyjesz i to każdym mięśniem. Najlepiej więc zacząć spokojnie, a jak coś nam jeszcze zostanie, to jechać wszystko ostatniego dnia.

Odżywianie

Jedna z kluczowych kwestii. Najlepiej zdrowo odżywiać się cały czas. Jeśli macie kilka nadprogramowych kilogramów, zaplanowanie startu w etapówce może być dobrą motywacją do zrzucenia balastu. Grawitacji nie da się oszukać, lżejszemu pod górkę łatwiej 🙂

W trakcie wyścigu staramy się jeść lekkie posiłki dobrej jakości. Sami na śniadanie najbardziej lubimy omlet z płatkami owsianymi, owocami i bakaliami. Sprawdzi się też owsianka, ryż, jajecznica. Na obiad jemy normalnie, po etapie trzeba porządnie uzupełnić kalorie. Oczywiście nic tłustego i ciężkiego. Zwykle korzystamy z kuchni gospodyni, u której mieszkamy, po drobnych konsultacjach dotyczących jadłospisu. Kolacja już lekka, np. makaron z oliwą i parmezanem.

Podczas jazdy nie można zapominać o regularnym jedzeniu i piciu. To jedna z kluczowych kwestii podczas tak długiego wyścigu. Po różnych próbach postawiliśmy na żele i izotonik firmy SIS. Świetnie uzupełniają energię, nie są za słodkie i nie boli nas po nich brzuch. Jemy co 30-45 min. żela, banana, bakalie itp. Przy dłuższych trasach warto się zatrzymywać na bufetach i zjeść owoce czy bakalie. Unikamy raczej ciastek, choć można mieć ochotę, nie jest to zdrowe, ani pożywne. Picie w zależności od temperatury, ale kilka łyków izotonika co 10-15 minut to minimum. Używamy plecaków z bukłakiem, naszym faworytem są produkty firmy Camelbak. Jeśli nie jesteście superpro i nie macie obstawy na bufetach, która wymieni wam bidon, bukłak to wygodniejszy i bezpieczniejszy sposób nawadniania. Do bidonu wlewamy wodę do popijania jedzenia i tylko wtedy pijemy wodę. To ważne, bo samą wodą wcale się odpowiednio nie nawodnimy i nie uzupełnimy wszystkich potrzebnych składników.

Ubranie

Podstawą są wygodne spodenki. Po kilku dniach jazdy tyłek boli każdego, więc warto zainwestować w najlepsze spodenki, na jakie nas stać. Oczywiście obowiązkowo koszulka kolarska z kieszonkami z tyłu. Pod spód oddychająca bielizna, chyba że jest upał, wtedy można z niej zrezygnować. Rękawiczki najlepiej z długimi palcami, zapewniają pewniejszy chwyt nawet przy spoconych dłoniach. Okulary przezroczyste, a najlepiej dobre fotochromatyczne, odradzamy ciemne szkła.

W górach pogoda potrafi zmieniać się z godziny na godzinę, więc zawsze na trasę zabieramy rękawki i kamizelkę. Zajmują niewiele miejsca i są lekkie, a dają dużo ciepła np. gdy zaczynamy marznąć na długim zjeździe. Do torby na wyjazd trzeba koniecznie spakować też coś cieplejszego: wodoodporną kurtkę, spodnie 3/4 lub nogawki, chustkę na szyję, cieplejszą bluzę i rękawiczki, wodoodporne ochraniacze na buty. Nieraz zdarzyło nam się, że w środku lata na szczycie góry było 5 stopni. Jeśli macie możliwość, warto wziąć drugie buty na zmianę (po mokrym etapie mogą nie zdążyć wyschnąć) i kask (gdyby pękł przy glebie).

Ciało

Ciało podczas takiego wysiłku dostaje mocno w kość. Koniecznie trzeba zadbać o odpowiednią regenerację po etapach. Przede wszystkim odpoczywać, nie tracić energii na zbędne czynności. Położyć się spać odpowiednio wcześnie. Pamiętajcie o codziennym rozciąganiu i rozmasowaniu ciała, na kolejnym etapie mięśniom będzie lżej. Warto zabrać rolkę do masażu ciała.

Komfort podczas jazdy i po etapie poprawić mogą specjalne kolarskie kosmetyki. Obtarcia podczas etapówki to norma, więc obowiązkowo trzeba zabrać maść na tyłek 🙂 Na rynku jest wiele takich preparatów, np. Elite, Morgan Blue, Sportsbalm. Wiele osób używa też maści dla niemowląt Sudocrem. Na chłodne dni przyda się maść rozgrzewająca. Z kolei po etapie ukojenie nogom przynoszą preparaty chłodzące. Naturalną regenerację może wspomóc moczenie nóg w górskim strumieniu lub po prostu zimny prysznic. Częstą przypadłością rowerzystów są problemy żołądkowe, które wynikają ze stresu, nałykania się błota na trasie itp. Warto zabrać więc ze sobą Stoperan lub jakiś podobny lek na tego typu sensacje.

Rower

Poza tym, że sami będziemy odpowiednio przygotowani, sprawny musi być też nasz rower. Często to, co działa dobrze na płaskim terenie i w suchych warunkach, w błocie w górach może odmówić posłuszeństwa. Nic bardziej nie wkurza na etapówce niż źle działający sprzęt. Koniecznie więc przed wyjazdem pełny przegląd całego roweru: czyszczenie, smarowanie i sprawdzenie stanu łożysk piast, suportu, sterów, kontrola wszystkich śrub, kontrola zużycia napędu, okablowania, tarcz i klocków hamulcowych, opon oraz perfekcyjna regulacja. Ideałem jest wymienić zębatki, łańcuch linki i pancerze na nowe, co zwykle sami praktykujemy. Pamiętajcie też o interwałach serwisowych amortyzatorów. Jeśli  zawieszenie robiliście w poprzednim sezonie, to nie czekajcie z wymianą uszczelek aż wrócicie z wyścigu. Cztery dni jazdy w błocie to może być zbyt wiele.

Jeśli na co dzień nie jeździcie w górskim terenie, warto przyjrzeć się, czy rower nie wymaga pewnych modyfikacji.

  • Przede wszystkim opony – w góry warto wybrać coś z agresywniejszym bieżnikiem. Dobrze zabrać też na zapas komplet opon na błoto. Cuda potrafi zdziałać odpowiedni dobór ciśnienia. Jeśli jest dużo błota dobrze spuścić nieco powietrza. Nie wolno też jednak przesadzić, by nie dobić opony. Jeśli sami ważymy sporo, lepiej nie ryzykować z przesadnym obniżaniem ciśnienia. Zdecydowanie polecamy zestawy bezdętkowe, choć to już dziś raczej norma.
  • Dalej odpowiedni dobór przełożeń. Podjazdy bywają naprawdę strome, a czwartego dnia jazdy pod górę nie idzie już tak lekko jak na początku. Lepiej mieć jeden ząbek za dużo niż za mało.
  • Bardzo ważne jest wygodne siodło i chwyty. O ile siodło jest sprawą wielce indywidualną, o tyle chwyty polecamy ESI Grips, których sami używamy.
  • Przyjrzyjcie się też regulacjom amortyzatora, może inaczej dobrać ciśnienie lub pokombinować z kompresją?
  • Na wyścigi w górach nie warto montować najbardziej odchudzonych komponentów, zwłaszcza jeśli nie należycie do lekkich zawodników. Sztyca z delikatnym jarzmem lub ażurowe tarcze hamulcowe nie są najlepszym pomysłem. Poza bardzo lekkimi osobami słabo sprawdza się siodło na karbonowych prętach, lepiej zamontować je w szosie.

Wyposażenie i narzędzia

Na wyjazd koniecznie zabierzcie podstawowe części, zwłaszcza, jeśli macie w rowerze coś nietypowego. Nie zawsze jest możliwość dokupić wszystko na miejscu. Niezbędne minimum to zapasowy komplet opon, dętki, łatki, klocki hamulcowe, łańcuch i spinka, linki, hak przerzutki, uszczelniacz do opon (jeśli jeździcie na bezdętkowych, jeśli nie powinniście koniecznie spróbować) Warto mieć też zapasowe szprychy. Jeśli macie w domu jakiekolwiek zapasowe koła, siodło itp. też warto zabrać. Różne rzeczy potrafią się popsuć. Do tego trzeba mieć podstawowe narzędzia, minimum to klucze imbusowe, skuwacz do łańcucha, łyżki, pompka. Przydatny bywa stojak serwisowy, choćby taki z Lidla. Jeśli chodzi o opony bezdętkowe polecamy zainwestować w pompkę  do bezdętek np. Bontrager Flash Charger TLR, którą w domowych warunkach łatwo uszczelnicie opony bez konieczności użycia kompresora.

Na każdy etap oprócz jedzenia i picia zabierzcie koniecznie zapasową dętkę (a najlepiej też łatki) łyżki (polecamy markę Pedros), pompkę (tu rządzi Lezyne, spoko jest też Topeak) podręczny multitool ze skuwaczem (najlepsze są produkty Crankbrothers i Topeak), linkę przerzutki, spinkę do łańcucha i hak przerzutki. Nawet jeśli sami nie potraficie naprawić roweru, pewnie ktoś się zatrzyma i pomoże, ale swoje rzeczy trzeba mieć. By to wszystko spakować, wygodnie jest mieć torebkę podsiodłową, nie wszystko zmieści się w kieszeni. Bezcenny może się okazać papier toaletowy 🙂

Na trasie

Pamiętajcie o kulturze na trasie. Ustąpcie drogę szybszemu. Jeśli wyprzedzacie, sygnalizujcie manewr. Jeśli schodzicie z roweru,  uciekajcie możliwie szybko z optymalnej linii przejazdu, by nikogo nie zblokować. Warto zachować odstępy, na zjazdach pozwoli to uniknąć kraksy, jeśli ktoś się przed nami przewróci, na podjazdach nikt nas nie zablokuje. Zatrzymajcie się, jeśli widzicie wypadek, możecie komuś uratować zdrowie, a nawet życie. Koniecznie trzeba mieć przy sobie telefon i numer do organizatora/służb, by móc wezwać pomoc. Uważajcie na strzałki, zwłaszcza na zjeździe łatwo przestrzelić zakręt, co skutkuje najczęściej stromą wspinaczką powrotną. Trasy są oznakowane, ale do Waszego obowiązku należy zapoznanie się z mapą wyścigu. Choćby po to, by pokierować pomoc do poszkodowanego.

Wszystkie te spostrzeżenia spisaliśmy na podstawie naszych doświadczeń w etapówkach Beskidy MTB Trophy, Sudety MTB Challenge, Gwiazda Południa, Ochotnica MTB, zagranicznej Andalucia Bike Race, a także szosowej Road Trophy. Pamiętajcie, że są to nasze subiektywne przemyślenia. Stosowanie powyższych wskazówek pomogło nam ukończyć wszystkie te wyścigi bez defektów, kontuzji, za to z zadowoleniem i satysfakcją. Jeśli macie jakiekolwiek pytania lub wątpliwości śmiało piszcie na info@finisher.pl. Chętnie służymy radą i doświadczeniem.

Zdjęcia: Bikelife, Sportograf, Wiktor Bubniak, Zbyszek Kowalski